Kongres, targi, haul i yankee.

November 15, 2014

Today has been a total disaster. I got up early in the morning, I went to the bus stop, waited almost 20 minutes for the tram, which broke down after 3 stops and I had to wait another 20 for the next tram. Fortunately, in the end I got to place. Ugh, I love public transport. And even more I love to be late. ><
Oh, it's not really a true relation, because I was nowhere. In the sense, my ticket didn't authorize me to enter to the main room in which was the beginning, lecture of lady from Japan, and probably some candy. No, because I just didn't give for it some 180 PLN. Simple.
Dzisiejszy dzień był totalną katastrofą. Wstałam wcześnie rano, pojechałam na przystanek, czekałam prawie 20 minut na tramwaj, który zepsuł się po 3 przystankach i musiałam czekać kolejne 20 na następny. Całe szczęście w końcu dotarłam na miejsce. Ugh, uwielbiam komunikację miejską. A jeszcze bardziej uwielbiam się spóźniać. ><
Oh, tak naprawdę nie będzie to prawdziwa relacja, bo nigdzie nie byłam. W sensie, mój bilet nie upoważniał mnie do wejścia na salę główną, w której było rozpoczęcie, wykład pani z Japonii i pewnie jakieś cukierki. Nie, bo po prostu nie dałam za niego jakichś 180zł. Proste.




But to not linger at the beginning - I was surprised by the organization. This year I was exactly at the same place on Magnificon. You know that it was a failure, because I wrote about it. Meanwhile, the first thing that caught my eyes at 9:30 was the lack of queues. I expected queue-con, but I got the men in suits. An interesting change. The spread of everything in the Międzynatodowe Centrum Kongresowo-Targowe EXPO Kraków also captivated me. All were silent, people were calm, all around was white and clean. And what people was getting after shown printed tickets - identifier, newspaper, leaflets and samples, and that's all in a paper bag. Of course wonderful for carrying future purchases.
Ale żeby od razu nie marudzić - zaskoczyła mnie organizacja. W tym roku byłam dokładnie w tym samym miejscu na Magnificonie. Wiecie, że to była porażka, bo już o tym pisałam. Tymczasem, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy o godzinie 9:30 to brak kolejek. Spodziewałam się kolejkonu, a dostałam panów w garniturach. Ciekawa odmiana. Samo rozprzestrzenienie wszystkiego w Międzynarodowym Centrum Kongresowo-Targowym EXPO Kraków też mnie urzekło. Wszędzie panowała cisza, ludzie byli spokojni, dookoła było biało i czysto. I to, co dostawało się po pokazaniu swojego wydrukowanego biletu - identyfikator, gazeta, ulotki i próbki, a to wszystko w papierowej torbie. Oczywiście wspaniałej na noszenie późniejszych zakupów.


I will not hiding - I went there just to do some shopping and watch how it all looks. I was probably the youngest there. Of course, not counting Martynka and the child in the stroller. All others are professionals. The salons owners and beauticians. I'm just a blogger.
Ukrywać nie będę - pojechałam tam tylko po to, żeby zrobić zakupy i pooglądać, jak to wszystko wygląda. Prawdopodobnie byłam tam najmłodsza. Oczywiście nie licząc Martynki i tego dziecka w wózku. Wszyscy inni to profesjonaliści. Właściciele salonów i kosmetyczki. Ja jestem tylko blogerką.


At the entrance were a few places to sit, cloakroom, place with coffee and cakes, some stores and roomes in which took place probably lectures. I saw there only seats. I was convinced that massages are held there, while Martyna said that permanent makeup.
Przy wejściu było kilka miejsc, żeby usiąść, szatnia, miejsce z kawą i ciastem, jakieś stoiska i sale w których odbywały się prawdopodobnie wykłady. Ja tam zobaczyłam tylko fotele. Byłam przekonana, że odbywają się tam masaże, natomiast Martyna twierdzi, że makijaż permanentny. 



And finally, the most interesting thing, which is fair hall. At the entrance to it was my beloved hall, to which I couldn't enter. c: But it's nothing, when in front of you are so much companies. And that ladies with leaflets.
I w końcu najciekawsza rzecz, czyli sala targowa. Tuż przy wejściu do niej znajdowała się moja ukochana sala, do której nie mogłam wejść. c: Ale to nic, gdy przed sobą ma się tyle firm. I tyle pań z ulotkami.




As I look at this picture, I can feel fluffiness of these brushes. Ah.
While I don't understand the next photo. I mean... someone's really able to wear such nails? You can cut bread by this.
Jak patrzę na to zdjęcie, już czuję puszystość tych pędzli. Ah.
Następnego zdjęcia natomiast w ogóle nie rozumiem. Znaczy się... ktoś naprawdę jest w stanie nosić takie paznokcie? Przecież tym można chleb kroić.




And of course my mother called my mother, because she was worried. And really, she was doing some shopping, and asked if I needed anything. And we at that time were cleaning in the bags. Pictures before and after. We got rid of all unnecessary leaflets. That is, that in we weren't absolutely interested. In fact, it doesn't change anything - bags were still heavy. c':
I mama oczywiście dzwoniła, bo się niepokoiła. A tak naprawdę, robiła zakupy i pytała, czy czegoś nie potrzebuję. A my w tym czasie zarządziłyśmy porządki w torbach. Zdjęcie przed i po. Pozbyłyśmy się wszelkich zbędnych ulotek. Czyli takich, które nas absolutnie nie interesowały. Prawdę powiedziawszy, niewiele to zmieniło - torby wciąż były ciężkie. c':

From the center we left around 13.00. So we spent there approx. 3 hours. It's enough. I was surprised by the fact, that just before our leaving, new people were still coming. I think, I actually too much got used to the conventions, where everyone is as early as possible, in order not to miss some interesting attractions and spend much time with friends.
Z Centrum wyszłyśmy koło 13:00. Spędziłyśmy tam więc ok. 3 godziny. Wystarczająco dużo. Zdziwił mnie fakt, że chwilę przed naszym wyjściem, wciąż przychodzili nowi ludzie. Chyba faktycznie zbyt bardzo przyzwyczaiłam się do konwentów, gdzie każdy jest jak najwcześniej, żeby tylko nie przegapić jakiejś ciekawej atrakcji i spędzić jak najwięcej czasu ze znajomymi.

And now what we all love, so shopping. And in fact, everything that I gained from the fair, and haul from the last days. Starting with a banana. Because with banana a 20% discount.
I teraz to, co wszyscy kochają, czyli zakupy. A w rzeczywistości wszystko to, co wyniosłam z targów, oraz haul z ostatnich dni. Zaczynając od banana. Bo z bananem zniżka o 20%.



I realize that Ziaja is not expensive company, but still surprised me. Annoying is that you buy everything blindly, because the prices are not in view. Ie, there is no problem to ask for selected cosmetics. But what, as you are interested in more products? ><
I bought a mattifying moisturizer for 10 PLN (price in the online store is 10,20 PLN), a set that was a big hit - manuka leaves for 18,90 PLN (27,10 PLN) and a gift for mom. I don't want to show it, because the family sometimes looks here. ._.
Zdaję sobie sprawę, że ziaja nie jest drogą firmą, ale i tak mnie zaskoczyła. Wkurzające jest to, że wszystko kupujecie w ciemno, bo ceny nie są na widoku. Tzn, nie ma żadnego problemu, żeby pytać o wybrane kosmetyki. Ale co, jak jest się zainteresowanym większą ilością produktów? ><
Kupiłam krem nawilżający matujący za 10zł (cena w sklepie internetowym to 10,20zł), zestaw, który był wielkim hitem, czyli liście manuka za 18,90zł (27,10zł) i prezent dla mamy. Nie chcę go pokazywać, bo rodzina czasem tu zagląda. ._.


I went to trade fairs with a clear intent to buy brushes. Finally, some respectable. And I bought it. And now I'm incredibly happy and can't wait to finally try them. I chose no. 420 (10 PLN - 17 PLN), no, 321 (15 PLN - 24 PLN) and brush for eyeliner (10 PLN - 17 PLN), which is not necessarily suitable to it.
Na targi pojechałam z jasnym zamiarem kupienia pędzli. W końcu jakiś porządnych. I kupiłam. A teraz jestem niesamowicie zadowolona i nie mogę się doczekać, aż w końcu je wypróbuję. Wybrałam nr. 420 (10zł - 17zł), nr, 321 (15zł - 24zł) i pędzelek do eyelinera (10zł - 17zł), który niekoniecznie się do niego nadaje.


Here I do not know whether to laugh or cry. At first I was excited. At the moment, I'm hesitating. The  Sunew company is engaged in importing cosmetics. And not just any cosmetics, but those from China. Super, great, but I like nobody know that products from China are simply not for buying. I took a chance and bought two masks with Sunew logo (maybe for 11,60 PLN, on website for 15,99 PLN) and one Chinese (probably 9,90 PLN - 15,01zł). I'd buy more if I will not know that it was fake. And I have no doubt that, yes, they are fakes. From where? Well, the fact that I know great the Etude House. And here are those wonderful fakes - Sunew / Etude House, Sunew / Etude House. Should weresume the topic of toxicity of Chinese counterfeits?
Tutaj nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Na początku byłam podekscytowana. Na chwilę obecną się waham. Firma Sunew zajmuje się sprowadzaniem kosmetyków. I to nie byle jakich kosmetyków, a tych z Chin. Super, świetnie, ale ja jak mało kto wiem, że produktów z Chin się po prostu nie kupuje. Zaryzykowałam i zakupiłam dwie maski z logiem Sunew (chyba po 11,60zł, na stronie po 15,99zł) i jedną chińską (prawdopodobnie za 9,90zł - 15,01zł). Kupiłabym więcej, gdybym nie wiedziała, że to podróbki. A nie mam żadnej wątpliwości, że owszem, są to podróbki. Skąd? Ano stąd, że świetnie znam się na Etude House. I tu są te wspaniałe podróbki - Sunew / Etude House, Sunew / Etude House. Powinniśmy wznowić temat toksyczności chińskich podróbek?



And the last are samples. Millions of samples. ;; Ziaja even had a separate baskets, from which you could take what you wanted. <3 It's almost like candy.
I ostatnie są próbki. Miliony próbek. ;; Ziaja miała nawet osobne koszyki, z których można było sobie wziąć, na co się miało ochotę. <3 To prawie jak cukierki.

So in all I didn't buy so much. I don't know why it was so heavy.
Now the rest:
Więc w sumie wcale tak dużo nie kupiłam. Nie wiem, dlaczego było to takie ciężkie.
Więc teraz reszta:


I have a weakness for candles. But now not about this, because I went to Praktiker in search of Christmas lights. And I left with two lovely candlesticks, each for 1,48 PLN. Isn't that the purchase of life? *^*
Fireplace hunted in some soap shop. I took a random, as long as it was white. I'm tired of this weekly search.
And all because I bought waxes from Yankee Candle, and I couldn't use them. So now I could. c:
Mam słabość do świeczek. Ale teraz nie o tym, bo do Praktikera weszłam w poszukiwaniu świątecznych światełek. Wyszłam natomiast z dwoma uroczymi świecznikami, każdym za 1,48zł. Czy to nie jest interes życia? *^*
Kominek upolowałam w jakiejś mydlarni. Wzięłam pierwszy lepszy, byle był biały. Zmęczyło mnie to tygodniowe szukanie.
A wszystko dlatego, że kupiłam woski z Yankee Candle, a nie mam jak ich używać. Więc teraz już mam. c:


Get ready for millions reviews. Just first let me finish my current cosmetics. ^-^"
Good night. <3
Szykujcie się teraz na miliony recenzji. Tylko najpierw skończę wcześniejsze kosmetyki. ^-^"
Dobranoc. <3

2 comments:

  1. Bo te paznokcie się ucina po założeniu wedle życzenia xd

    ReplyDelete
    Replies
    1. ale po coś mają taki kształt i długość. do krojenia chleba, ludzi, czegokolwiek.

      Delete

Powered by Blogger.