Przestań, popsułaś klimat

February 06, 2019

Na koncert Dawida trafiłam bardzo przypadkowo. Kolega napisał któregoś dnia, że za chwilę będzie ruszać sprzedaż biletów, a z racji tego, że Kraków to moje miasto, to czy nie chciałabym się z nim przejść. W sumie czemu nie. Znałam całe dwie piosenki Dawida, w tym Nie ma Fal, które zaraz po premierze, znajomi wysyłali mi, bo kojarzyło im się z liderką Wakey.

Tak naprawdę, to z miłą chęcią wspieram wszelkie akcje charytatywne. Może nawet już gdzieś o tym czytaliście. A koncert w ICE miał być zwieńczeniem dwudziestu lat pracy Stowarzyszenia Unicorn (czytanego jako unikorn a nie junikorn, ale cóż). Nazwa bardzo powabna i bardzo w moim stylu, więc nie trzeba było pytać mnie dwa razy. Zwłaszcza, że onkologia ostatnio stała się dość bliską mi dziedziną medycyny.
Praktyka dziennikarska każe mi trochę przybliżyć ideę Stowarzyszenia, ale o sobie samych najlepiej piszemy sami, dlatego możecie kliknąć o tutaj, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.

Muszę się delikatnie pożalić na organizację. Kilka osób na stronie wydarzenia prosiło o informacje odnośnie wstępu - to koncert zaczyna się o 18:30 czy o 18:30 dopiero będzie można wejść na salę? Zero odzewu. Lubię, gdy mam jasne informacje i wszystko pod kontrolą, a tu taka niewiadoma. Koniec końców, dopiero koło 18:45 na scenę wszedł pan Jerzy Stuhr, a po nim, z rakiem na patyku, prezydent Krakowa. Dawid przed 19 przemówił z ciemności i poprosił o nie nagrywanie występu. Później wszedł na scenę.

Playlista:
 1. Bela
 2. Najnowszy Klip
 3. Dżins
 4. Nieznajomy
 5. Trójkąty i Kwadraty
 6. Matylda
 7. What if (Coldplay cover)
 8. Elephant
 9. Nie kłami
10. Ms. Mary McAdams
11. Nie ma fal
12. Dance alone
13. Trofea
14. W dobrą stronę
15. Pastempomat
16. Małomiasteczkowy


Znajomi byli zaskoczeni. "Lisa, Ty i Podsiadło?", "Tak w trakcie sesji?". Ale z drugiej strony, wszyscy jednogłośnie powtarzali, że Dawid ma naprawdę fajne koncerty i będę się dobrze bawić. Zaskoczyło mnie, że nie mogłam tego sprawdzić, bo w sieci jest naprawdę mało nagrań z jego występów. To zupełnie inny świat, jeżeli weźmiemy pod uwagę kpop. Tam znajdziecie fancamy wszystkiego i niczego.
Ale mieli rację - było bardzo przyjemnie. Byłoby pewnie jeszcze lepiej, gdybym akurat nie miała wysokiej temperatury, która spotęgowana przez łubudubu perkusji i przetwarzaczy, zrobiła mi z głowy budyń waniliowy. Zasnęłam w sekundę w samochodzie.

Coś co sobie bardzo cenię, to oryginalne aranżacje. Inne niż to, co znajduje się na płycie. Inne niż to, do czego mam dostęp od ręki. Oczywiście, w niektórych przypadkach ciężko coś takiego zaplanować. Bo co na przykład mogłaby zmienić Apocalyptica czy Slash? Niewiele. BTS zaskoczyło mnie bardziej rockowym brzmieniem na swoim koncercie, natomiast Dawid popłynął. Pozmieniał podkłady, dodał kilka tradycyjnych rytmów, pobawił się instrumentalizacją. I wszystko okrasił swoim uroczym poczuciem humoru.
Jak dla mnie absolutnie najlepszym kawałkiem na koncercie był Dżins. Kolega nie omieszkał mi dokuczyć, że zaledwie trzecia piosenka, a ja już będę płakać. Chociaż nigdy nie wspominałam, że to Dżins działa tak, a nie inaczej. Ale to pewnie oczywiste. 
Płakać nie płakałam, ale aranżacja była naprawdę śliczna. Zaczęło się smutno, skończyło góralsko i depresyjnie. Pięknie. Natomiast nie mogę ukryć, że Dawid zagrał naprawdę dużo smutnych piosenek. Cały segment, który zaczął Coldplayem na pianinie był naprawdę przytłaczający, szczególnie dla mnie w ówczesnym stanie fizycznym. I zaskoczył mnie Nie kłami. a piosenka po prostu coś w sobie ma.
Wszystko skończyło się zaskakująco szybko, ale byłam zadowolona.

Jestem dumna, że mamy w Polsce takich artystów. Którzy odpowiednio śmieszują, pomagają i robią magię na scenie. A poza tym opanowali tamburyn. Czapki z głów.

No comments:

Powered by Blogger.